piątek, 23 sierpnia 2024

Maria Czubaszek "Nienachalna z urody" recenzja

 


Powiem szczerze, że aż się dziwię, że sięgnęłam po tę książkę. Bo dla mnie (podejrzewam zresztą, że nie tylko dla mnie) Maria Czubaszek była dobrą pisarką i satyryczką, ale też osobą o dość kontrowersyjnych poglądach, czasami trudno było mi ją zrozumieć. Podziwiam ją jednak za to, że potrafiła bez ogródek powiedzieć, co myśli. Z jednej strony to bardzo dobra cecha, bo niestety czasami w życiu brakuje szczerości, przez co powstaje później wiele nieporozumień. Ale do rzeczy.

Książka została wydana w maju 2016 roku, a więc kilka dni po śmierci autorki. Publikacja została podzielona na krótkie rozdziały i podrozdziały, dzięki czemu lektura jest przyjemna. Treść stylizowana na język mówiony sprawiała, że w trakcie czytania wydawało mi się, że autorka siedzi naprzeciwko mnie i opowiada mi anegdoty i sytuacje ze swojego życia. Mówiła zarówno o tym, co wydarzyło w dalekiej przeszłości, jak i o tym, co działo się w przeciągu ostatnich kilku lat. Opowiada również o swoich dwóch relacjach: o nieudanym  małżeństwie z Wiesławem Czubaszkiem i długoletnim związku z Wojciechem Karolakiem. 

Autorka opisała również swój dom rodzinny, początki kariery i również osoby, które odegrały w jej życiu ważną rolę. Wspomina między innymi Jeremiego Przyborę czy choćby też znanego wszystkim Artura Andrusa. 

Polecam przeczytać tę publikację każdemu: zarówno zwolennikom poglądów autorki, jak i ich przeciwnikom. Ja po przeczytaniu tej biografii poczułam sympatię do autorki. Nie raz w trakcie czytania na mojej twarzy pojawiał się lekki uśmiech. Nawet drobne błędy korektorskie nie zniechęciły mnie do kontynuowania lektury. 

Autor: Maria Czubaszek

Tytuł: Nienachalna z urody.

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Rok wydania: 2016

Liczba stron: 256

Źródło okładki: www.proszynski.pl

sobota, 17 sierpnia 2024

"Mrok Hannowaldu" Kamil Łysik - recenzja


„Mrok Hannowaldu” rozpoczyna się mocnym kryminalnym akcentem, kiedy to w lesie w pobliżu Tarnowskich Gór zostają znalezione zwłoki mężczyzny – niemieckiego prawnika, który niedawno zamieszkał w eleganckim pałacu w Rybnej. Pozornie jego śmierć nie jest związana z miejscem, w którym się zatrzymał. Na pewien trop wpada dziennikarka lokalnej gazety. Z każdym dniem odkrywa nowe mroczne sekrety, które zostały zachowane we wspomnieniach mieszkańców regionu...




Jeśli chodzi o wątek kryminalny, to ten w całym toku fabularnym schodzi na boczne tory. W kolejnej części powieści obserwujemy działania młodej dziennikarki, Weroniki Maszcz, która dostaje zlecenie na opisanie okolicznych zabytków. Wraz z nią odkrywamy koleje losu rodu von Koschützkich, dzięki opowieściom mieszkańców, którzy pamiętają dawne czasy lub byli blisko związani z tą familią. Samo snucie historii przypomina zabieg, który zastosował Victor Hugo w „Katedrze Marii Panny w Paryżu”, w której to warstwa fabularna stanowiła jedynie tło do snucia opowieści o pięknie i majestacie tytułowej Katedry Notre-Dame. Tu warstwa fabularna staje się pretekstem do opowieści o uroku i losach regionu, istotnych dla niego wydarzeń historycznych, tradycji, z dokładnymi opisami piękna zabytkowych budowli i uliczek miasta. Więcej znalazłam w książce elementów charakterystycznych dla ciekawej i dobrze skonstruowanej powieści historycznej niż samego kryminału.




Powieść została napisana ładnym literackim językiem, tak charakterystycznym dla kogoś, kto kocha historię i jednocześnie potrafi tworzyć opisy lekkim wprawnym piórem. Widać solidne przygotowanie jak na historyka przystało i rzetelność w wykonanej pracy z materiałem. Wypowiedzi lokalnych mieszkańców zostały napisane w języku śląskim, dzięki czemu nabierały one autentyczności i pozwalały wczuć się klimat tamtego regionu. W trakcie czytania miałam wrażenie, że sama przenoszę się w tamte miejsca, do wspaniałych wnętrz budowli, w których murach wciąż drzemią nieodkryte tajemnice i trudne historie mieszkających w nich ludzi. Z zainteresowaniem śledziłam kolejne poczynania dziennikarki, która po nitce do kłębka coraz to bardziej zbliżała się do rozwiązania kryminalnej zagadki.



I choć spodziewałam się innego zakończenia, akcja została dobrze rozwiązana, a narracja była spójna i konsekwentnie prowadzona. Gorąco polecam ją fanom powieści historycznych, choć tak naprawdę każdy Czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie.

 „Dopóki liście tkwią na drzewach, niełatwo tam dostrzec cokolwiek. Ale już jesienią, jak co roku, Hannowald wynurza się z leśnego gąszczu niczym z mgły, z zaświatów, a może zjawia się z mroku dziejów, by zimą i na przedwiośniu uważnym oczom objawić swą kompozycję jeszcze wyraźniej. Poprzerastane chaszczami dwa rzędy potężnych dębów tworzą szpaler, który zamyka rozłożysta lipa o wielu pniach. To właśnie tu znajdowały się mogiły.”